Zapytasz co w tym dziwnego? Z jednej strony nic, bo dziś mnie już nic nie dziwi, ale z drugiej strony ogromny problem.

Jakiś czas temu obejrzałem film „Ikar”. Pomyślałem, że film o sportowcach, zainteresował mnie, ale jak zobaczyłem o co chodzi, to przeraziłem się. Pierwsze, co zrobiłem zacząłem szperać w necie i szukać informacji na temat dopingu. Ku mojemu zdziwieniu nie był, to temat tabu i ile tematów i nowych wątków pojawiło się, to aż mnie to przeraziło. Ciężko mnie czymś zaskoczyć ale jednak. Uświadomiłem sobie, że nie ma czystego sportu. Każdy szprycuje się.

Kilka tygodni temu rozmawiałem z jednym znajomym, poruszyliśmy różne tematy i jakoś tak zeszliśmy na temat dopingu. Okazało się, że ma chrześniaka, który trenuje w klubie piłkarskim, ma 16 lat i już w tym wieku mają przyzwolenie od trenerów i sztabu szkoleniowego na „szybkie regenerowaniu sił” – można? Oczywiście. Dziś słyszymy o żużlowcach na dopingu, lekkoatletach, ciężarowcach ale o piłce nożnej, siatkówce, koszykówce – cisza. Przypadek? Nie. Myślicie, ze piłkarz dziś byłby w stanie mieć dwa mecze w tygodniu plus treningi i być cały czas w formie? Nie wierzę w to.

Od 2016 roku odstawiłem sport na nieco drugi plan ale małymi kroczkami powracam, pamietam czasy kiedy uczęszczałem do siłowni na Mokotowie i śmiem twierdzić, że większość „karków” brała substancje wspomagające, nie znam się na tym ale ten problem nie tylko bierze się na szczeblach olimpijskich ale od najniższego, to cały przemysł i cała masa ludzi która za tym stoi. Dziwi mnie to, że w sporcie amatorskim – amatorzy posuwają się do tak drastycznych decyzji. Co chcą osiągnąć? Lepszy wynik? Absurd! Oszukać system? Owszem. W biegach amatorskich nie ma kontroli antydopingowej i można szprycować się jak sie chce i ile się chce ale kogo chcesz oszukać? Kolegę, trenera?! Nie – tylko i wyłącznie siebie.

Dziś powracam myślami do czasu, kiedy aktywnie uprawiałem sporty – podtrzymuje kondycje i juz nie marzę o czystej rywalizacji, nie marzę o czystym ściganiu, nawet przestałem wyznaczać sobie cele, bo sam sport w grupie nie jest sportem czystym. Wiem jedno – przebiegne dystans, to przebiegnę sam dla siebie, bez chwaleniem sie na fb i instagramie ( którego nawet nie mam) robię to zwyczajnie dla siebie i tylko dla siebie. Wiem, że spora ilość ludzi nie wyobraża życia bez mediów społecznościowych – oni żyją tylko w świecie wirtualnym, bo w realnym nie mają nic do zaoferowania. Czy warto czyś się chwalić i robić coś dla kogoś lub na pokaz? Zastanów się. Czy lepszy wynik, który zrobisz dzięki wspomagaczom, jest dla siebie czy dla innych? Osobiście wszystko to co robię, robię tylko dla własnej satysfakcji i ambicji.