Z pewnością nie jedna osoba myślała albo i myśli o zamieszkaniu w Zakopanem. Postanowiłem podzielić się swoim przeżyciem, które były, prawda nie co dawno temu ale nie mniej jednak były. Nie jeden raz myślałem o tym aby wszystko rzucić i wyjechać do Zakopanego. Minęło kilka lat po moim wyczynie i z pewnością powiem, że szybciej wyjeżdżałem z Zakopanego niż tam się wprowadzałem ale wszystko po kolei.
Zakopane da się tak samo lubić jak i nienawidzieć. W owych czasach zajmowałem się w Warszawie ręcznym serwisem nart i modyfikacją butów narciarskich. Jak w stolicy biznes kwitł i rozwijał się, to postanowiłem otworzyć drugi punkt w Zakopanem. Pomyślałem, że mega wyzwanie i bardzo dobry ruch ale trafiłem bezpośrednio do paszczy lwa. Jako młody przedsiębiorca, któremu udaje się wszystko i idzie za ciosem i myśli, że wszystko jest po jego myśli, to… no właśnie. Zaczęły się schodki. Przyjechałem kilka razy nie turystycznie tylko na rekonesans i sprawdzenie infrastruktury która mnie interesowała, wydawała się być całkiem sympatyczna, wynająłem lokal ( jak na te czasy i ceny, to wydawało mi się, że bardzo tanio ) z witryną, ustaliłem warunki, podpisałem umowę… Jak lokal usługowy załatwiłem sprawnie, to mieszkania, a nawet pokoju nie mogłem znaleźć kilka dobrych tygodni, aż w końcu znalazłem na uboczu przy ul. Pocztowców. Idealna lokalizacja na wypad w góry, ciepło, cisza – to co potrzebowałem.
Za nim doszło do zamieszkania w małym pokoiku, to kilkanaście nocy przespałem na podłodze w serwisie w którym pracowałem, jadłem, spałem i można tak powiedzieć po prostu mieszkałem. Jak jestem wytrwały i uparty, to już po tygodniu miałem dość twardej podłogi, co więcej ogrzewanie, śmiecie, śnieg, praca i inne obowiązki – zaczęło, to wszystko nawarstwiać się. Zakopane rządzi się swoimi prawami.
Podjarany nowym miejscem zderzyłem się z zakopiańską rzeczywistością, załatwienie umowy na prąd ( przepisanie na firmę) załatwienia umowy na śmiecie, alarm w lokalu, załatwienie internetu, znalezieniem mieszkania, odśnieżaniem każdego dnia i w pewnym momencie straciłem przyjemność bycia w tym miejscu i szybko się wypaliłem, a do tego ceny w sklepach spożywczych i budowlanych przeprawiali mnie do nerwozy… Jak wynająłem lokal usługowy za 1300 pln ( w 2013 roku) było atrakcyjną ceną, to tak zaczęły mnie zjadać koszty stałe. W pewnym momencie pomyślałem sobie, że życie w Warszawie jest znacznie tańsze niż mieszkanie na Podhalu. A prowadzenie biznesu jeszcze obcemu i na dodatek Białorusinowi, to w cale nie było tak kolorowo. Pewne rzeczy szybko mnie zweryfikowały.
Po kilku tygodniach wszystko ułożyło się, postanowiłem sobie, ze będę każdego dnia rano wstawać, wychodzić w góry na wschód słońca, zjazd i do pracy. Rewelacyjny pomysł, bo czasu było nie wiele a chciało się i zarabiać i obcować z górami. W 2013 roku na skiturach nie było takich tłumów jak dziś i na wschód słońca na Kasprowym docierałem sam, czasem spotykałem kogoś i zazwyczaj o 6 rano był to ratownik górski, który wychodził w góry aby zdać relacje z warunków pogodowych na poszczególnych drogach. Bardzo lubiłem te spotkania, ponieważ rozmowy z tymi ludźmi były bezcenne i bardzo pouczające. W weekendy zazwyczaj było dużo więcej pracy i dlatego na tygodniu czy rano czy wieczorem korzystałem jak tylko mogłem z jazdy na nartach.
Nie będę pisać o działalności lecz o kulturze, zachowaniu, warunkach i ogólnym życiu na Podhalu.
Pewnie od poszukiwania mieszkań każdy zaczyna swoją przygody. Dokładnie u mnie było odwrotnie, najpierw znalazłem lokal usługowy a później pokój. Powiem wprost, do dnia dzisiejszego jest tam ten sam problem i jest naprawdę bardzo trudne znalezienie mieszkania na dłuższe wynajęcie. Natomiast jak już znajdziemy, poznamy lokalesów, to życie nabiera innych kolorów. Poznajesz miejsca do których chodzą tubylcy, poznajesz tatry z innej strony, ceny w sklepach są inne i zaczynasz zupełnie inaczej dostrzegać Podhale niż dotąd. Pomimo tego, że od mojej przygody minęło już kilka lat ( 9 lat) to miło wspominam ten czas, wspominam ludzi, z niektórymi nadal mam kontakt, mogę teraz komuś pokazać mało dostępne miejsca i zupełnie inaczej podchodzi się do pobytu pod Tatrami.
Zważając na to, że Zakopane jest miastem, to mieszkając w nim nie można tego stwierdzić, nadal zostaje to dla mnie duża wieś, bo miastem staje się w sezonie letnim ( czerwiec – październik) i sezon zimowy ( koniec grudnia i do końca ferii) najlepsze miesiące kiedy nie ma żywej duszy i miło się spaceruje po ulicach, to listopad-grudzień, koniec marca i cały kwiecień. Mieszkańcy Zakopanego dość mocno nastawieni na zarobek, czasem wydaje się, że oprócz „dudków” nie widzą świata. Relacje między ludzkie? Oj to w ogóle temat rzeka. Nie raz rodzina mieszka na jednym podwórku – nie rozmawia ze sobą, a to jest na porządku dziennym. Takich sytuacji można mnożyć, a to ktoś pociągnął kabel w nocy prze czyjąś działkę, a to komuś słup zawadza przy drodze, a to ktoś przeszedł przez czyjąś łąkę aby skrócić sobie drogę… to jest nie do opisania i nie do opowiedzenia, to trzeba zobaczyć na własne oczy. Trzeba też rozróżnić górali od zakopiańczyków i to jest święte, górale to są mieszkańcy którzy urodzili się na Podhalu i mają korzenie kilku pokoleń wstecz. Zakopiańczyk natomiast jest osobą przyjezdną, która zmieniła miejsce zamieszkanie na Podhale. Jak z tymi drugimi możesz nadawać na różnych falach, to z góralami czasem nie warto zaczynać jakichś tematów ( a wiemy jakie tematy są drażliwe – religia, polityka, rodzina)
Może trochę uogólniam ale jeśli masz zamiar przeprowadzki, to lepiej nastawić się na gorszę i miło się zaskoczyć, aniżeli rozczarować się.
Osobnym tematem jest transport, jeśli mieszkasz gdzieś na odludziu, to samochód jest słabym rozwiązaniem:
1. Korki w sezonie i trzeba naprawdę nagimnastykować się albo nadrabiać kilometry aby gdzieś dojechać.
2. Parkowanie – to temat jakiś koszmarny.
3. Lokalna komunikacja – jest naprawdę całkiem sprawna i dobra. Czasem warto zostawić auto w domu na parkingu i przemieszczać się busami. Ja mieszkałem na tyle blisko wszystkiego, że wszystkie dystansu pokonywałam na piechotę.
Jeśli przyjechałeś tutaj aby zaczerpnąć czystego i świeżego powietrza, to z pewnością tylko samiutkich górach, a nie w Zakopcu, bo tutaj tak kopcą, że nie ma czym oddychać. Między innymi , to była jedna z wielu przyczyn wyprowadzki z Zakopanego, bo nie miałem czym oddychać. Fakt, wieje halny i wtedy tego smogu nie ma ale jak nie ma halnego, to jest smog. Więc na dobre powietrze tutaj nie licz…Zakopane leży w kotlinie i cały dym przykrywa całe miasto, jak wyjdziesz na Gubałówkę, to raz, że poczujesz duże lepsze powietrze, a dwa, to zobaczysz jak smog otula swoim płaszczem Zakopane.
Jeśli myślisz o przeprowadzce i zarabianiu pieniędzy pracując na kogoś, to zły wybór. Wyzysk, wyzysk i raz jeszcze wyzysk. Jeśli pada wybór na Zakopane i jesteś sam sobie panem zarabiasz na siebie sam, to owszem – możesz tutaj zostać na dłużej. Obecnie przyjeżdżam do pobliskich wsi jak Kościelisko, Murzasichle, Małe Ciche – moje pobyty związane z pracą, a pobyt mój czasem trwa ponad miesiąc, więc obecnie wystarcza mi aby stęsknić za miejskim gwarem i pędem. Miło i z utęsknieniem powracam na podhale. Jak ktoś raz zobaczy tatry, to będzie tutaj powracać non stop. W.Wysocki w swoich pieśniach śpiewa tak, że …piękniejsze od gór są tylko góry… piękne – nie prawdaż?
Jeśli chodzi o codzienne życie, to napewno widok gór daje takiej pozytywnej energii. Da się do pewnych rzeczy i sytuacji przyzwyczaić się, z pewnością nie jest to łatwa transformacja ale nie mniej jednak jest to możliwe. Mieszkając w Zakopanem zaczynasz dostrzegać wiele innych ciekawych walorów niż jak się przyjeżdża turystycznie. Jako turysta zawsze z pociągu wyruszali w góry i tak naprawdę nie znałem ani okolicy, ani niższych partii gór, ani nie poznawałem ciekawych lokalnych osób, nie poznawałem architektów, kultury… Mieszkając w stolicy Podhala dopiero doceniłem to czego wcześniej nawet nie wiedziałem, zobaczyłem miejsca o których nawet się nie mówi. Zakopane jest miastem wielu ludzi, tutaj zjeżdżają sie osoby z całej Polski jako turyści albo spróbować swoich sił i zamieszkać tutaj.
Jeśli chociaż trochę rozwiały Twoje wątpliwości, to warto spróbować, nie ma czego się bać. Nie popełnia błędów ten, kto nic nie robi, a marzenia same nie spełnią się 🙂