Do Lizbony wybraliśmy się w ostatni tydzień marca 2018 roku. Bilety były zakupione jeszcze w grudniu 2017 roku więc cenowo wychodziło całkiem sympatycznie. Ale może po kolei.
Do moich rąk trafił przewodnik, co później okazało się z 2013 roku, więc zawarte informację odnośnie restauracji, cen, to były nie aktualne, jedynie zgadzały się opisy zabytków i miejsc wartych zobaczenia.
Zazwyczaj z żoną (Kasią) zwiedzamy po swojemu, na piechotę, metrem ogólnie komunikacją miejską. Stolica Portugalii jest malutka w kilka dni można zwiedzić na piechotę wszystko, poczuć smak Portugalii, zobaczyć ciekawe miejsca, spróbować portugalskiej kuchni, wina i innych smakołyków.
Lizbona jest specyficznym miastem, tutaj z pewnością nie zobaczymy tyle zabytków co w Rzymie albo nawet Krakowie, chociaż Portugalia ma ogromną i długą historię ale trzeba pamiętać, że była zniszczona w 1755 roku ( jak się nie mylę) cunami, trzęsieniem ziemi i wielkim pożarem. Stolicę Portugalii trzęsienie ziemi nawiedzało kilka krotnie i miasto za każdym razem mocno cierpiało. Historii też nie będę powielać, bo zbyt dużo jest napisane, znane osoby które odbudowywali miasto… Napiszę kilka słów mojego spostrzeżenia.
Pogoda, to chyba jest naważniejszy element wycieczki, chociaż nie ma złej pogody tylko źle ubrania 🙂 więc pogoda była cudna, najlepsza na zwiedzanie nie za ciepło nie za zimno. Po pierwszym dniu miałem mieszane uczucie, nic nowego nie zobaczyłem, w sumie na zabytkowe budynki jest ciężko, gdyż to było wszystko zniszczone. Ciekawe budynki, pomieszane style, małe, kręte uliczki, ma to wszystko swój urok ale żeby mnie zachwyciło? Raczej bez szału.Szczerze mówiąc, co można oczekiwać po „n-tej” stolicy Europy. Ale warto zwiedzić i zaznaczyć kolejne miejsce na mapie Europy.
Kolejny dzień od rana był poświęcony na zwiedzanie od rana do późnych godzin wieczornych.
Warto zauważyć, że w całym mieście mają ułożone chodniki z drobnej kostki i są piękne uzdobienia w różne wzory, to napradę dzieło sztuki 🙂
Będąc w Lizbonie, a nie być nad oceanem, to tak jakby tam w ogóle nie być. Akurat trafiliśmy na „surf fest” gdzie można było chwilę pooglądać kwalifikację. Nie ukrywając, to poziom był całkiem sympatyczny niż ten co sie ogląda w Polsce nad polskim morzem. Ale u nas to dopiero nabiera jakiegoś rozpędu a tam przyjeżdża czołówka świata…
Kiedy zacząłem pisać ten post, to byłem świeżo po wyjeżdzie. Obecnie minęło kilka misięcy od wyjazdu i trzeba powiedzieć, że Lizbona jest ciekawa, jest specyficzna, kolorowa, mała, kameralna. Jednym słowem jest warta zobaczenia i napewno każdy kto tutaj orzyjedzie, to coś dla siebie znajdzie.
My zobaczyliśmy, to co chcieliśmy, a mianowicie:
– uliczki
– tramwaje
– most
– lokale
– ocean
– muzea
– restauracje
– i wiele innych ciekawych miejsc
Czasem przy rozmowach z ludźmi w Polsce wydaję się, że południowe kraję są bardzo podobne do siebie, niestety nic mylnego, podobne są w jednym, spokojem, cierpliwośćią, rozmową, temperamentem. Nam, jako Wschodniej Europie, to trochę właśnie brakuje, a zwłaszcza takiego luzu, takiego normalnego podejścia, takiego spokoju.
To chyba nie da się opisać wszystko słowami, zobaczcie fotki i sami oceńcie.