Tematy przychodzą tak szybko jak dostaje sygnały od klientów.
Wygrzewanie nart, o co w tym wszystkim chodzi?
Tema ciekawy i burzliwy. Nadal w Polsce jest źle odbierany i rozumowany. Nie mam za złe tego iż nie mamy alpejczyków i wiedza na temat przygotowania nart jest u nas w Polsce mizerna. Już widzę krytykę osób którzy powiedzą, a czy na Białorusi w ogóle są góry? Nie, nie mam ale mamy alpejczyków w zjeździe, w gigancie którzy startują w Pucharze Świata i całkiem im dobrze idzie.
Kiedyś już pisałem odnośnie narciarstwa zjazdowego na łamach mojego blogu i chciałbym tylko dodać, że chyba nic się nie zmieniło od tamtych czasów. Snowboarding poszedł, do przodu, skoki są na najwyższym poziomie, freeride/skialpinizm/skituring dobrze się ma w Polsce ale narciarstwo alpejskie… Szkoda słów. Ale aby nie przeciągać tego wstępu, to kilka słów o wygrzewaniu nart.
Po raz kolejny nie chciałbym tutaj wywyższać się ale jako jedyny w Warszawie w 2011 roku stworzyłem komorę do wygrzewanie nart. Była prowizoryczna, ale jedyna, bo nie stać mnie było na zakup koca lub komory grzewczej ( w tamtych czasach koszt takiej komory sięgał 12 000 pln, a koca około 3 000 pln) nie ukrywam ale te pieniądze były by wyrzucone w błoto, bo tyle usług nie wykonałbym, a klienci słysząc, że coś takiego istnieje śmiali się w twarz, a konkurencja pukała się w głowę, mówiąc „co to za wariat wymyśla jakieś durnoty”. Dziś mija 8 lat i temat wraca echem. Pamiętam kolega, który śmiał się i krytykował mój pomysł – komory, po sezonie stworzył swoją i przyznał mi rację. Później usłyszałem, że konkurencja która ze mnie się śmiała zakupiła koc grzewczy – przypadek? Nie! Polska mentalność, najpierw zobaczmy jak to innym pójdzie, a dopiero zaczniemy myśleć i inwestować w swoje. Po raz kolejny nie odkryłem Ameryki, zwyczajnie wszystko podpatrywałem na stronach amerykańskich, austriackich, kopiowałem to co można i przenosiłem na swoje realia z których korzystałem i byłem mega zadowolony ( tutaj dzięki stronom zagranicznym już stworzyłem zestaw do modyfikacji butów), Tylko znowu ludzka nie ufność, podejrzenie, a czy narta lub deska nie rozwarstwi się od takiej temperatury? Czy laminat nie odpadnie, czy krawędzi nie wypalą dziur w ślizgu, normalnie jak słyszałem takie teksty, to żałowałem, że komuś taką usługę zaproponowałem.
Tak do przykładu, to temperatura w komorze sięgała zaledwie 60C, a żelazkiem nakłada się smar w granicach od 90C do 160C, taki szczegół.
Może od początku jak to działa i na czym to polega?

Koc grzewczy ma dwie funkcji, a komora jedną, na czym to polega? Otóż wygląda to tak, jak mamy już narty naostrzone, odtłuszczone i przygotowane do smarowania, to przed smarowaniem właściwym, smarujemy nartę smarem podkładowym, po chwili ściągamy smar i nakładamy smar do termo boksu, który już przy temperaturze 40C-60C jest płynny i dostaje się głęboko w strukturę ( pamiętajmy, że ślizg, to jednak PCV i PCV nic nie wsiąka tylko możemy to dobrze nawilżyć, struktura, to nie jest struktura PCV, a struktura która jest nacięta, na ślizgu, więc też proszę sobie tego nie mylić). Tak, więc jak mamy już ten smar nałożony, to wkładamy nartę do komory grzewczej lub do koca i zostawiamy narty w pozycji leżącej do góry ślizgami na kilka godzin, jeśli chodzi o koc, to jest to trochę inaczej gdyż narty stykają się ślizgami ze sobą. Powiedzmy po 6h wyjmujemy narty i odstawiamy na bok aby ochłodziły się, procedura trwa do 8h razem ze smarowaniem, może schładzać się dłużej lub krócej wszystko zależy jak do tego podejdziemy.
Jak narty już są gotowe do dalszej pracy, to ściągamy nadmiar smaru który został, szlifujemy i nakładamy smar właściwy do warunków pogodowych. Natomiast koc ma jeszcze jeden atut, jeśli startujemy w zawodach, to przed samym startem wyjmujemy te narty z koca kiedy są jeszcze ciepłe ( oczywiście po całkowitym przygotowaniu i nałożeniu smaru właściwego) i wpinamy się przed samym startem?
Dlaczego?Otóż, mamy gorącą nartę i stawiamy na lód, co się dzieję? Np nagrzewamy jakiś żelazny element i kładziemy go na lód, to raz on się zaczyna delikatnie ślizgać się i dwa zaczyna delikatnie wtapiać się. Oczywiście to starcza nam dosłownie tylko na start, po na mrozie i na śniegu narty szybko schładzają się, ale dzięki takiemu zabiegowy mamy lepszy poślizg i szybciej nabieramy prędkość.

Jakie jeszcze daje plusy wygrzewanie nart?
Pamiętajcie, że kto smaruje – ten jedzie, a smarować nartę trzeba każdego dnia. Więc jeśli ktoś mi powie, że jemu wystarczy nasmarować narty raz w sezonie i zaliczy 2-3 wyjazdy bez przygotowania, to zwyczajnie człowiek żyje w błędzie.
Wygrzanie daje nam, to, że smar rozprowadza się równomiernie i wnika we wszystkie nacięcia struktury, dzięki temu ślizgi są dobrze nawilżone i dzięki temu mamy dobry poślizg i prędkość, a co za tym idzie? Przyjemność z jazdy!