Maraton, to jest maraton, nie ważne czy przybiegniesz, czy przyjedziesz na rowerze, czy na rolka, to zostaje zawsze maratonem. Tym razem moja żona (Kasia) zaparła się i chciała przyjechać maraton na rolkach.
Pierwszy krok był wyszukanie imprezy. Oczywiście ńie było łatwo aby załapać się na taki skate maraton. Frekwencja była nie tak duża, a jedynie 177 osób.
Przyjechaliśmy na miejsce i pełne zdziwienie. Nie ma amatorów. Wszyscy na profesjonalńym sprzęcie. Nie mieliśmy wyjścia trzebabyło iść dalej i startować.
Kasia dojechała do końca, ja natomiast poczułem gorycz porażki, bo na ile pamiętam, to jest móje pierwsze zawody – nie okończone.
Wystartowałem w rolkach agresywnych i z małymi kółkami, ciężkie, skorupy twarde, wiec porwałem się z motyką na księżyc.
image
Od 8 km zaczęły mi drętwiać stopy, cholewka coraz mocniej ocierała łydkę. Czego się nie robi, zacisnąłem zęby i jechałem dalej. Na 34 km zrezygnowałem, stóp nie czułem i już nie wytrzymywałem. Kółka starły się do połowy, więcej wkładałem siły i co raz szybciej męczyłem się.
Efekt po biegu taki:
image

Otarte łydki i ból nie z tej ziemi 🙂
Ale trzeba poświęcać się aby coś osiągnąć.
image
image