Jest piękne słoneczne, ciepłe piątkowe popołudnie, trochę już zrobiłem przestrzeni w warsztacie i mam kilka minut wolnego, tak pomyślałem co by tutaj napisać i tak przyszło mi na myśl, że napisze swoją przygodę z sportem.

Wiadomo, że jak wszyscy dzieciaki byłem zafascynowany w piłce nożnej ale w moim otoczeniu uprawiać jedną dyscyplinę to była trochę obciachowa sprawa. W dzieciństwie, nie tak jak teraz dzieciaki siedzą przed komputerami, w moim przypadku graliśmy w kosza, piłkę nożną, siatkówkę, koszykówkę, hokeja, pływaliśmy oraz graliśmy w różnego rodzaju gry. Idąc do I klasy w 89 roku, w moim przypadku poszedłem do szkoły jak miałem 5 lat, odrazu mnie rodzice zapisali do sekcji siatkówki i od tamtego czasu zacząłem swój rozwój fizyczny i poznawałem co raz więcej dyscyplin sportowych. Będąc trochę starszym grałem w lidzę juniorskiej do lat 16 gdzie zdobywaliśmy różnego rodzaju  trofea. Nawiększym osiągnięciem było II miejsce w Mistrzostwach Biłorusi. W między czasie uczestniczyłem w innych rozgrywkach juniorskich zdobywając dość wysokie miejsca.

Po zakończeniu szkoły wyjechałem do Polski. Wiadomo, że treningów nie zostawiłem i pierwszą sprawą jaką zrobiłem, poszedłem do AZS KUL z zapytaniem czy mógłbym trenować, trener zaprosił mnie na trening, żeby mnie sprawdzić, po treningu bez dyskusji znalazłem się w pierwszym składzie. Tutaj długo miejsca nie zagrzałem, ponieważ poziom tej drużyny był nieco niższy więc zacząłem poszukiwać innego rozwiązania. Od znajomych usłyszałem o takim klubie jak Avia Świdnik, bez wahania pojechałem do nich, też mnie przyjęli. Problem zaczął się  jak oni spadli do II ligi a tam nie mógł wtedy grać obcokrajowiec. Więc trenować bez gry w rozgrywkach mijało się z celem i dlatego zacząłem rozwijać się dalej czyli wspinaczka, narciarstwo, snowboarding…

Tutaj trzeba było zacząć od zera, bo gór na Białorusi nie ma, narty biegowe mnie nie kręciły chociaż nadal potrafię na nich jeździć, klasycznie lub stylem łyżwowym.

W 2003 roku podjąłem pierwszą poważną pracę i zacząłem robić to co lubię oczywiście wcześniej też pracowałem ale ten moment traktuje jako przygoda która trwa do dziś. Wkręciłem się potwornie w narciarstwo i snowboarding, że na dzień dzisiejszy żyje tym, uważam, że wyciągi są dla leni, zacząłem otwierać inne walory narciarstwa pozatrasowego, bardziej dzikiego, gdzie jesteś sam na sam z naturą. Gdzie już nikt tobie nie pomoże w razie wypadku liczysz tylko na siebie, na swoje siły, umiejętności… To jest to.

Tak jak wspomniałem gór na Białorusi nie ma, więc przygodę z górami też zacząłem gdzieś w 2001 roku, wszystko tak się złożyło, że zacząłem od gór Swiętokszyskich, Bieszczady…. I na sam koniec Tatry. Cały czas będąc w Warszawie moje myśli są w górach, tam się czuje jak w domu. Teraz wspinam się, dużo biegam, jeżdżę na rowerze, chodzę w góry, uczęstnicze w biegach górskich, pływam. Generalnie każdy mój dzień jest przepełniony ćwiczeniami…

W międzyczasie nauczyłem się pływać na widsurfingu, kitesurfingu i kilka innych ciekawych rzeczy wypróbowałem.

Czasami czuje się tak jak nie pódę na ściankę albo nie pobiegam lub w ogóle nie poćwiczę to jak bym zmarnował dzień. Sport to jak używka, część ludzi pali ja biegam, ktoś ćpa ja wspinam się…

Więc jeśli ktoś ma delegat czy zacząć sie ruszać zdecydowanie zacznij ruszać się, bo to na dobre wyjdzie.

image

Zapraszam…