Wiem, że już nie jednokrotnie opisywałem podobne zdarzenia ale niestety trzeba chyba o tym pisać cały czas.
To chyba najbardziej nie lubiany temat, czyli mądraliński klient. Zawsze zadaje sobie pytanie, skoro wiesz najlepiej, to po co idziesz do fachowca? Kup sobie sam sprzęt i przygotowuj albo jak idziesz coś kupić, to idź weź to i tyle. Nie pokazuj swojej niewiedzy i nie ośmieszaj się w oczach innych.
Czasem sam lubię pomądrzyć się, ale nigdy nie mówię jakim mistrzem jestem, zawsze wysłucham co ktoś ma do powiedzenia, wiadomo wtrącę swoję zdanie, żeby zaznaczyć, że z leszczem nie ma doczynienie ale jeśli ktoś się nie zna, i zaczyna rozmowę od tego, że on chcę, to, tam to itd, że on wie lepiej itd… Rozumiem ale skoro przychodzisz do fachowca, to trochę pokory. Nie wiesz czegoś, to zadaj pytanie co sądzisz o takim ustawieniu, albo co mi da wygrzanie narty, lub co sądzisz o takiej strukturze… W takiej sytuacji rozumiem. No jak słyszę chcę strukturę, a sam nie wiem jaką lub gdzieś słyszałem o czymś takim, a nie mam pojęcia, przepraszam nie mam o czym rozmawiać.
Albo zwrot, może go trochę przekręcę ale jakoś tak leciał ” rozkonserwować nartę” rozumie się przez to, niby co? Ja zrozumiałem ale już nie chciałem ciągnąć tematu. Czasem szkoda rozmowy i czasu.
Sam nie raz zastanawiam się czy dobrze robie, że sprowadzam klienta do parteru, może i dobrze w taki sposób sami decydują czy do mnie wracać czy nie, ale sądząc z perspektywy czasu, to zdecydowanie wracają, czyli zwyczajnie zależy im na konkretnym i fachowym przygotowaniu sprzętu oraz poradzie.