Nie zdążyłem opisać jeszcze kilka wydarzeń ciekawych ze swojego życia jak już pragnę poinformować o życówcę jaka jest 3:18:24 🙂
Naprawdę nie mogę nacieszyć się osiągniętym wynikiem, prawda czuję taki niedosyt.

Miałem w tym roku zdobyć Koronę Maratonów Polskich ale czasem złe samopoczucie wygrywa, tak było i tym razem. Wolałem nie jechać na maraton do Wrocławia niż zejść z trasy. Dobrze zrobiłem.

W międzyczasie przebiegłem półmaraton w Tarczynie ze słabym czasem 1:36.

Do Warszawskiego maraton praktycznie nie przygotowywałem się ale postanowiłem zmienić taktykę. Zawsze trzymałem dietę, tym razem dużo jadłem i piłem. W sobotę zjadłem konkretną kolację, w niedzielę rano zjadłem kapitalne śniadanie i truchcikiem pobiegłem na start 🙂
Wstałem i już wiedziałem, że to jest ten dzień.

Biegło mi się rewelacyjnie, zmęczenie? Raczej kolano zaczęło mnie boleć na 35 km ale nie zrezygnowałem tylko szybciej pobiegłem i przestało boleć. Po za tym… Pełny luz.

Tym razem zastosowałem żele i nowe opaski kompresyjne firmy adidas. Powiem jedno, pewne osoby mogą mówić, że opaski kompresyjne nie pomagają ale jak dla mnie działają na 100%.

Żele? Też dają i to dużo. Kiedyś do żeli podchodziłem z ogromnym dystansem i źle się czułem po nich, teraz przetestowałem i chyba trafiłem we właściwe.

Dużo pomogły międzyczasy spisane na ręku, no i jak zwykle Garmin Fenix nadawał mi rytmu 🙂

Po biegu? Właśnie relaksuję się w saunie i czeka na mnie kapitalna kolacja. Jutro też jest dzień i trzeba szykować się na złamanie 3h…
image